środa, 2 grudnia 2015

Chałupa biedniacka

W dzisiejszym odcinku kilka słów o samej chałupie. Urok jaki od samego początku rzuciło na nas to miejsce jest rezultatem kilku czynników, które splecione w jedną całość stworzyły odurzającą mieszankę.

Zawsze bardzo istotne było położenie naszego wymarzonego domostwa. Zniechęcała nas bliskość bardziej ruchliwej drogi, lokalizacja w centrum wioski, czy też postawiony tuż obok dom sąsiada, który z okienka mógłby śledzić bieżące wydarzenia...


Ostatni punkt może w sumie świadczyć o początkach paranoi, wszystko również zależy jakiego mamy sąsiada, jednak to właśnie lokalizację na samym końcu drogi, na skraju wsi oraz brak bezpośrednio sąsiadujących zabudowań uważamy za jeden z olbrzymich plusów rezydencji. I ta przestrzeń dookoła!

Wyglądając z niewielkich drewnianych okienek lub też przeciągając się leniwie o poranku przed domem można podziwiać namalowane na horyzoncie kontury cudownych Karkonoszy. Góry. Ten widok sprawia, iż czujemy że znaleźliśmy się we właściwym miejscu.



Tak więc mamy już cywilizacyjną izolację, górskie widoki, przestrzeń. Ostatnią kwestią jest rzecz stosunkowo prozaiczna, a mianowicie wygląd budynku. Najogólniej rzecz ujmując dom jest po prostu uroczy! Jest to oczywiście nasza subiektywna ocena i zapewne wiele osób nigdy nie dostrzegłoby w nim nic nadzwyczajnego, ot stara wiejska chałupa z kilkoma przeróbkami w stylu „ja ze szwagrem” tu i tam. My natomiast widzimy wspaniały szachulec kontrastujący z białym tynkiem, śliczne zdobione okienka, i przede wszystkim, olbrzymi potencjał.

Patrząc na dom nie sposób powstrzymać szeregu pytań dotyczących historii jego obecnego wyglądu.


W tym miejscu trzeba ponownie wspomnieć o szeregu przeróbek jakich budynek doświadczył na przestrzeni lat. I tak na przykład w oczy rzucają się plastikowe okna wstawione w kuchni. Walory estetyczne takiego rozwiązania, a raczej ich degradacja są raczej oczywiste, jednak ten stan rzeczy ma również drugą, pozytywną stronę. Obecność współczesnych plastików a także kilku innych „unowocześnień” świadczy o tym, że chałupa nie została porzucona i zostawiona sama sobie aby po latach popaść w ruinę, lecz ówcześni właściciele starali się o nią dbać na tyle na ile mogli. Podobnie sprawa wygląda w przypadku niejako dobudowanej szczytowej ściany południowej. Już na pierwszy rzut oka można zauważyć, że najprawdopodobniej uległa ona przebudowie, możliwe że w celu wzmocnienia konstrukcji, a pierwotnie prezentowała się podobnie do przeciwległej ściany północnej. Z tego też powodu po cichu liczymy na ukryty pod warstwą cegieł szachulec i jeśli nasza diagnoza okaże się słuszna to w przyszłości będziemy planowali jego odsłonięcie, tudzież rekonstrukcję. Kolejnym, dosyć zabawnym elementem jest jakby przypadkowo otynkowany szachulec na frontowej ścianie, przez co stracił swoistą regularność szablonu i przypomina trochę artystyczną wizję wiejskiego indywidualisty, który na przekór tradycji postanowił zaprezentować własny niepowtarzalny wzór.

Również z boku chałupa prezentuje się dość niestandardowo.



Bryła budynku nawiązuje do tzw. sylwetki „pan we fraku”:

Źródło: Piotr Palm "Założenia co do budowlano-historycznego rozwoju górnołużyckiej zabudowy ludowej"

Pomijając wszelkie kwestie estetyczne wierzymy jednak, że poprzedni właściciele rezydencji mieli dobre zamiary dokonując kolejnych remontów i dzięki nim dom stoi w obecnym (nie najgorszym) stanie po dziś dzień. Wiele wskazuje na to, że oryginalnie dom stanowił przykład biedniackiej architektury przysłupowej z drewnianą izbą zrębową. Obecnie izba jest cała wymurowana, a drewniane ściany zostały usunięte, natomiast przysłupy prawdopodobnie obcięto. Nasze przypuszczenia potwierdził pan specjalista, szachulec.pl, któremu chcielibyśmy serdecznie podziękować za wiele ciekawych informacji przekazanych podczas krótkich oględzin budynku. Pan Witold jest prawdziwą skarbnicą wiedzy w tym temacie.

piątek, 20 listopada 2015

Dzień dobry rezydencjo, miło Cię poznać

Miłość od pierwszego wrażenia. Jest to najprawdopodobniej najbardziej trafne określenie oddające ogrom emocji towarzyszących nam w czasie błyskawicznego toku sierpniowych wydarzeń. We wrześniu nasza ekscytacja sięgnęła zenitu, kiedy po podpisaniu umowy oraz dopełnieniu szeregu innych formalności trzymaliśmy w rękach klucz do NASZEGO domu. Niektórzy z nas mieli okazję po raz pierwszy zobaczyć na żywo swój nowy nabytek. Tak, tak, są osoby, które czują lekką obawę i niepewność kupując buty przez internet. Czy będą wyglądać tak samo jak na zdjęciach? Czy sprzedawca jest uczciwy? I najważniejsze, czy rozmiar będzie pasował? A my kupiliśmy dom przez internet. No, może nie zupełnie MY, gdyż jedno z nas dostąpiło zaszczytu obejrzenia posiadłości jeszcze przed ostateczną decyzją, ale drugie czuło się podobnie jak po zakupach na Allegro. Teraz nadeszła ta wyczekiwana pora, kiedy kurier puka do drzwi i po otwarciu... Nowe buty są dokładnie tak piękne jak na zdjęciach, a i sprzedawca okazał się człowiekiem godnym zaufania. A rozmiar? Nie za duży, nie za mały, to znaczy w sam raz!

Najlepiej zachowane pomieszczenie na parterze, czyli kuchnia. I ten piec!

Jako, że raczej oboje jesteśmy ludźmi niecierpliwymi i szybko lubimy przechodzić od myślenia do działania w celu jak najszybszego nacieszenia oczu namacalnymi efektami swojej pracy po ogólnej eksploracji chałupy z marszu przystąpiliśmy to akcji porządkowej. Naszym pierwszym celem stała się obórka. Pomieszczenie typowo dla tego rodzaju budynków posiada wejście z sieni, usytuowane jest niejako naprzeciwko kuchni. To co zastaliśmy w środku można krótko i wyczerpująco określić jako górę śmieci wymieszaną z potencjalnym opałem.



Sześć pracowitych rąk, trzy łopaty, kilka godzin i udało nam się dokopać do... podłogi?




Efektem naszych zmagań stał się porządek, choć może bardziej akuratnym byłoby stwierdzenie ład, jaki zapanował w naszej obórce. Wszystkie przedmioty, które przedstawiały sobą jakąkolwiek wartość użytkową, sentymentalną tudzież opałową zostały posegregowane. Okazało się, że przynajmniej przez następnych kilka dni zimno nam nie groźne, ponieważ uzbierała się całkiem pokaźna górka opału. Znalazło się też kilka skarbów, takich jak wiekowy wał do studni. Mamy również dosyć pokaźny skład starych, drewnianych okien.





Zmartwił nas stan techniczny niektórych elementów konstrukcyjnych w obórce. Metalowy dwuteownik podpierający łukowy strop z cegieł nie tylko nie wygląda szczególnie atrakcyjnie, widać, że dość mocno nadgryzł go ząb czasu. Rzecz wymaga stosunkowo pilnej uwagi, jednak nie jest to sytuacja tragiczna i jak zapewnił nas Pan specjalista, wszystko jest do zrobienia.



Nasz pierwszy dzień w rezydencji upłynął w pocie czoła, na mozolnym przedzieraniu się przez góry śmieci i chmury kurzu, a na koniec dnia byliśmy tak zmęczeni i szczęśliwi jak nigdy wcześniej. Teraz przyszła pora na pierwszą noc. Zalegliśmy w naszym obozowisku w izbie kuchennej, o której szerzej będzie w dalszych rozdziałach. Dodajmy jeszcze, że piwo Lwóweckie jest naprawdę bardzo smaczne, polecamy!





czwartek, 19 listopada 2015

Realizacja marzeń, zaczynamy...

Raz!
Dwójka ludzi wychowanych w małych (acz przytulnych) mieszkaniach w bloku na drodze wspólnych poszukiwań własnego miejsca na ziemi, podsycanych miłością do gór, przestrzeni i coraz większą duchotą życia w mieście. I zaczynają rozumieć czego chcą.

Dwa!
AD 2011. Napędzane tęsknotą za nieosiągalnym marzeniem beznadziejne poszukiwania, wyjazdy, pierwsze rudery, pesymizm, totalny brak środków, marzenie ściętej głowy? Internet, są inni! Czytanie, czytanie, czytanie, obserwowanie, jak marzenia innych nabierają rzeczywistych kształtów, tylko na tyle możemy sobie pozwolić.

Trzy!

Wrzesień 2015. Jest! Wygląda jak z obrazka, i ten piękny szachulec! Kilka rozmów, telefon, rzut oka specjalisty i szybka decyzja. I tak oto jesteśmy na początku szlaku, który przecierają już inni miłośnicy starych domów. Raczej przez większość drogi będzie pod górkę i to z ciężkim plecakiem, ale szczyt będzie nasz!


Popularne