Wiosna, wiosna, wiosna ach to Ty! Ptaki
śpiewają, kwiaty pachną, kasztany kwitną, maturzyści... w ten
najpiękniejszy czas w roku Ci ostatni chyba jako jedyni mogą mieć
więcej powodów do zmartwień niż radości. Mamy jednak to
szczęście, że jako stateczni ludzie krótko przed i świeżo po 30tce nie musimy
zawracać sobie głowy egzaminami, a widok kwitnących Aesculus
hippocastanum przypomina o tym, że teraz jesteśmy tutaj gdzie
powinniśmy. Więc tak, jesteśmy z powrotem w domu, tak blisko
rezydencji i pejzaży za którymi tęskniliśmy.
Grono miłośników rezydencji uległo
powiększeniu. Powiększenie, w liczbie osoby dokładnie jednej, na
pierwszy rzut oka może wydawać się mało znaczące, ale jak mawia
stare powiedzenie - pozory mylą. Rzeczona osoba, choć ze względu na
gabaryty bardziej precyzyjne byłoby określenie osóbka, stanowi
bowiem centrum świata rodzinnego niczym słońce w naszym układnie
planetarnym. Dla zwolenników teorii o płaskiej Ziemi bardziej
obrazowe może być porównanie do jądra atomu i krążących wokół
elektronów. Mówiąc krótko – dzieciak rządzi! Z tego powodu
czasami jesteśmy trochę czasowo i logistycznie ograniczeni w
wypadach na wieś, ale z drugiej strony mamy dodatkową motywację,
aby czym prędzej uczynić naszą chatę miejscem przyjaznym
spokojnemu wypoczynkowi rodzinnemu.
Przy okazji omawiania klubu miłośników
rezydencji jest coś co chcielibyśmy podkreślić. We wszystkie
dotychczasowe mniej lub bardziej spektakularne prace porządkowe,
reanimacyjne, konserwujące zaangażowane były nasze rodziny. Wśród
członków klubu są hobbystyczni kosiarze trawy, entuzjaści
sadzenia kwiatów oraz zwyczajni amatorzy leniwego wypoczynku w
sielskich okolicznościach przyrody. Cieszymy się, że choroba o
nazwie „nie pozwolimy umrzeć tej starej ruderze” dotknęła nas
wszystkich i mamy nadzieję, że razem będziemy trwać w tym
szaleństwie.
Ostatni pobyt na wsi przyniósł
widoczne zmiany w wyglądzie sieni na piętrze. Jako że, sień owa
stoi na drodze przeprawy do dwóch przytulnych pokoików, które czym
prędzej należy zreaktywować, nastał czas aby ją zwyczajnie ogarnąć. Tak
to wyglądało do tej pory:
A tak wygląda obecnie:
Zdajemy sobie sprawę, że
pomieszczenie to nadal przypomina bardziej lokację z horroru o
nawiedzonym domu niż urokliwą wiejską chatkę. Jeszcze bardzo dużo
pracy przed nami, ale mówiąc szczerze jesteśmy zadowoleni z efektu
i z odrobiną wyobraźni widzimy tam piękne wnętrze. Wielogodzinne
czyszczenie pozwoliło odsłonić belki szachulca (na razie tylko ich
część, prace będą oczywiście kontynuowane), natomiast od razu
narodziło się kilka pytań.
Czym uzupełnić ubytki i szczeliny?
Czym zabezpieczyć drewno przed
szkodnikami?
Kwestia wypełnienia – tu musimy się mocno zastanowić i wnikliwie zbadać temat oraz dostępne
możliwości.
Będziemy dozgonnie wdzięczni za
wszelkie rady od osób bardziej doświadczonych we wskrzeszaniu starych chat:)
Nie udzielimy Wam żadnych rad, bo polegliśmy już na tylu remontowych frontach, że aż strach się z tym ujawniać...chociaż, może jedna sugestia przejdzie nam przez gardło - w tym szaleństwie jest metoda i jeżeli odpowiednio długo w nim wytrwacie, będzie i nagroda.
OdpowiedzUsuńP.s.Miło było Was poznać, choć tak przelotnie i wśród dziecięcego zgiełku (żeby nie rzec - wrzasku).
Czekamy w takim razie na nagrody;p Nam również było bardzo miło poznać! Jak tylko ponownie zawitamy w rejony, postaramy się "coś" zorganizować:)
Usuń